HEJ!
Pamiętacie jeszcze moje porady odnośnie tego, jak uniknąć kupowania kosmetyków, które mogą okazać się bublami? (Jeżeli nie to zapraszam >>>TU<<<) Niestety muszę otwarcie się przed Wami przyznać, że złamałam jedną z najbardziej podstawowych zasad i uległam namowom przemiłej ekspedientki. A wszystko zaczęło się od wizyty na stoisku Inglota...
Szukałam jakiegoś fajnego pudru matującego, który neutralizowałby zaczerwienienia. W okresie zimy niestety miewam mocniej zaczerwienione policzki, a to wynika z niskich temperatur, wiatru i ogólnego pogorszenia aury na dworze. Chciałam też, by produkt ładnie stapiał się z podkładem oraz zmatowił cerę na przynajmniej 4 godziny. Niestety Stage Spot Studio nie spełniło ani jednego z moich oczekiwań.
Do pudru dołączony był całkiem przyzwoity puszek, za pomocą którego nałożyłam kosmetyk na twarz, umalowaną uprzednio Matchmasterem z firmy M.A.C. To co zobaczyłam w lustrze bo niecałej minucie wprawiło mnie w osłupienie - ten puder się zbrylił! Policzki, czoło, nos... wszystko pokryte było żółtymi farfoclami. Co gorsza produkt zaczął też nieco ściągać podkład z twarzy, więc byłam skazana na demakijaż i ponowne umalowanie się od nowa.
Jestem pewna, że zbrylenie się produktu nie było winą Matchmastera, ponieważ nakładałam na niego kilka różnych pudrów (jak choćby Revlon "Nearly Naked" czy puder matujący marki Hean) i żaden nie zachowywał się tak jak Inglot.
Kompletnie zniechęcona do nakładania go na twarz postanowiłam dać mu ostatnią szansę i sprawdzić jego właściwości neutralizujące zaczerwienienia na niepokrytej niczym dłoni. W tym celu roztarłam odrobinę czerwonej szminki i przypudrowałam Inglotem tak oto powstałe "zaczerwienienie". Efekt możecie podziwiać na powyższym zdjęciu.
Same zadecydujcie czy warto ryzykować. Nie wiem, jak zachowywałby się na innych podkładach, bo w swoich zbiorach kosmetycznych posiadam tylko Matchmastera z M.A.C, który odpowiada mojemu odcieniowi cery. Reszta jest zdecydowanie zbyt ciemna, a poza tym sięga już denka. Chciałam Was jedynie przestrzec, żebyście z nim uważały i przed zakupem koniecznie sprawdziły czy "lubi się" z Waszm fluidem.
Szkoda, że Inglot Cię zawiódł. Ja mam swój sprawdzony puder i innych już nie tykam ;) Ale z Inglota kiedyś kupowałam lakiery do paznokci, które miały być "cudem" przed odpryskiwaniem.. Jak się łatwo domyślić, cudu nie było ;]
OdpowiedzUsuńNiestety, Inglot ma kilka kiepskich produktów, więc trzeba uważać przy zakupach. :/
Usuńja z Inglota kupowałam kiedyś puder sypki w takim mega dużym opakowaniu za ok. 30 zł i był całkiem ok :) tego na szczęście nie miałam :D
OdpowiedzUsuńMoże nie wszystkie pudry Inglota są takie. Ten jest specyficzny, żółty do zaczerwienień... nie wiem co spowodowało takie zachowanie na cerze.
Usuńdobrze, że zauważyłaś te farfocle na twarzy zanim wyszłaś z domu
OdpowiedzUsuńNo całe szczęście! Ale nie dało się ich nie zauważyć... w sumie dobrze, że zbrylił się tak szybko, a nie w trakcie dnia.
UsuńNie miałam żadnych kosmetyków z tej firmy. :P
OdpowiedzUsuńNie wszystkie są bublami, Inglot ma też świetne cienie do powiek. Ale z tym pudrem radzę uważać.
UsuńSzkoda! Używam podkładu z Inglota i właśnie chciałam wypróbować puder od nich...
OdpowiedzUsuńSprawdź jak będzie współpracował z twoim podkładem. Na pewno nie zachowuje się tak na każdym kosmetyku, ale ma coś takiego w składzie, co powoduje, że nie sprawdza się za każdym razem.
UsuńNie jestem fanką kosmetyków z Inglotu:) I chyba dobrze :)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej uchronisz się przed niepotrzebnymi rozczarowaniami. :)
UsuńA ja lubię kosmetyki z Inglota. Jednak tego już raczej nie kupię:D
OdpowiedzUsuńTrzeba go po prostu sprawdzić... ale faktem fakt, że i tak te pudry najlepsze nie są.
Usuńooo żeby tak się na twarzy zmieniał...
OdpowiedzUsuńNo niestety... też nie mogłam w to uwierzyć
UsuńJa mam wersję prasowaną transparentną i też jej nie lubię bo strasznie bieli mi twarz...
OdpowiedzUsuń